wtorek, 23 czerwca 2015

Recykling odzieżowy

Zawsze z zazdrością oglądałam w Internecie zdjęcia szyciowych blogerek, które potrafiły przerobić jakąś starą, zużytą i niemodną rzecz w coś nowego, modnego i z klasą. Myślę, że trzeba mieć spore umiejętności i duży poziom kreatywności, żeby w tego typu przeróbkach być rzeczywiście dobrym. Abstrahując od tego, że takie przeróbki są sposobem na nowe i mega tanie rzeczy, to jeszcze są bardzo eko! Zbierałam się do takich działań długo i wydawało mi się, że nie bardzo się uda i w ogóle słabo, lepiej nie, szkoda się za to zabierać bo i tak nie wyjdzie. 

PIERWSZE PRÓBY

Ale w końcu, oczywiście z potrzeby zrecyklingowałam materiał, który właściwie miał już służyć tylko na ścinki. Była to wielka poszewka na kołdrę o wymiarach 200 cm x 200 cm, kupiona w lumpeksie. W pierwszej kolejności uszyłam z niej opakowania na prezenty, bo nie chciałam wydawać na papier.


Prezenty zapakowane w opakowania z tkaniny. 

Prezenty wyłaniają się ze swoich opakowań, które jednocześnie pełnią funkcję etui i pokrowców.

Drugą rzeczą jest zasłonka do salono-sypialni. Więcej o niej TUTAJ.

Zasłonka z poszewki na kołdrę.

PIERWSZY RECYCLING ODZIEŻOWY

Ale moim pierwszym poważniejszym, czy też odważniejszym, recyklingiem odzieżowym jest przerobienie starej dresowej bluzy na spodenki chłopięce i spódniczkę. Spodenki zrobiłam z rękawów bluzy. Ściągacze przy nadgarstkach/kostkach są w całości przeszyte na nowo (czyli rozprute, podocinane i przyszyte ponownie), ponieważ były już mocno wyciągnięte i poniszczone. Spódniczkę zrobiłam z pleców bluzy i kaptura. Niestety nie posiadam zdjęć przed i po, ale moje następne recyklingowe wyroby na pewno będą miały :)

Pierwszy poważniejszy recycling odzieżowy.
Spodenki dla dziewięciomiesięczniaka.

Spódniczka dla trzylatki.

piątek, 19 czerwca 2015

Zasłonki

Tak to już jest w moim życiu, że czasem zdarzy się dłuższa przerwa w szyciu, spowodowana chociażby przeprowadzkami (dziećmi, chorobami, morderczą pracą, leniem, brakiem natchnienia - niepotrzebne skreślić). Zawsze po takiej przerwie szyciowy rozruch zaczynam od naprawiania odzieży, która czeka już na pozszywanie jakieś pół roku, a potem szyję coś bardzo prostego, żeby się nie zniechęcać.

Tym razem poczyniłam zasłonki. Zapotrzebowanie na nie było ogromne, ponieważ w kolejnym nowym mieszkaniu na sześć okien, rolety mają trzy. A pozostałe trzy - no cóż budzą każdego dnia mnie i moje dzieci o 5 rano. Nie mogąc dłużej wytrzymać braku snu, postanowiłam bardzo szybko uszyć cokolwiek, co zasłaniałoby okna z tego co miałam pod ręką. Nie idealne, ale są - zasłony w pokoju u dzieci i w salonie za dnia, a sypialni w nocy. Uszyłam je ekspresowo jak na mnie i jeszcze dodam, że dosłownie z ząbkującym maluchem na rękach. Zasłonka do salonu powstała w jeden dzień, zasłonki dziecięce też w jeden dzień. Jestem z siebie nawet zadowolona :)

A najważniejsze - śpimy już do 6, a czasem nawet do 6.45! Bosko :)


Zasłonka w salono-sypialni w połączeniu z dwoma roletami daje przyjemne zaciemnienie.

Zasłonki u dzieci.

Nawet zasłonięcie jednej strony już daje przyjemny efekt :)

czwartek, 18 czerwca 2015

Moje pierwsze maszyny do szycia

W moim domu maszyny do szycia były od zawsze. Nie ze względu na jakąś działalność zarobkową, bardziej po prostu jako sprzęt AGD. Moje umiejętności krawieckie nie są zbyt zaawansowane, ale były doskonalone na kilku ciekawych maszynach do szycia. Dziś przybliżę Wam trzy maszyny, na których uczyłam się szyć.

Singer
Stary, piękny Singer.


Pierwsza to chyba już zabytek, ale ta która stoi w domu moich rodziców jeszcze działa i nadal jest wykorzystywana. Moja mama odziedziczyła ją po swojej babci, którą bardzo ciepło wspomina, a maszynę pamięta jeszcze ze swoich lat dziecinnych. Nie wiem ile lat ona może mieć, ale jest rzeczywiście nie do zdarcia. Co ciekawe pamiętam, że częściej mój ojciec na niej szył, niż mama!

Maszyna jest jeszcze całkiem kompletna: posiada futerał i szufladkę (nie widać jej na zdjęciu), stoi dumnie na pięknym charakterystycznym stole na kółkach. Istotną kwestią jest fakt, że cały mechanizm pozostał w niej oryginalny, wprawia się ją w ruch za pomocą pedału i koła zamachowego. Jak dla mnie - dość trudne w użytku, trzeba się przyzwyczaić.


Łucznik

Łucznik z lat 80. - model 877.
To na nim uszyłam swoje pierwsze poważne spodnie i spódnice!

Ta maszyna również należy do mojej mamy, ale zakupiła ją razem z moim tatą do użytku gospodarstwa domowego. Było to za czasów PRL-u, kiedy ludzie zazwyczaj sami sobie szyli, skracali, przerabiali. Mama mi nią uszyła niejedną sukieneczkę czy strój na bal przebierańców  :D

Ta maszyna również ma wszystkie fabryczne części, nic nie poginęło: wyposażona jest w instrukcję obsługi, pokrowiec i komplety igieł do szycia. Jeśli chodzi o jej funkcjonalność to ma wszystko czego początkujący (i nie tylko) potrzebuje: wolne ramię, podstawowe ściegi (w tym zyg-zak), możliwość napinania nici górnej, nacisku stopki i regulacje ściegu. Oryginalny zasilacz od niej uległ zniszczeniu, jednak nie miałam większego problemu z zakupem zamiennika. I co najważniejsze w tym egzemplarzu - nie trzeba jej regulować, zawsze dobrze szyje. O maszynach Łucznika sporo można się naczytać dobrego i złego. Tutaj mogę napisać jedynie dobrze :)

Privileg

Privileg Victoria Lady 8700 F. Niestety nie dla mnie :(
To z kolei pierwsza moja maszyna zakupiona za  własne pieniążki! Niestety wybór był kompletnym niewypałem. Maszyna posiada wahacz rotacyjny i niestety nie mogłam sobie z nim poradzić. Na początku jak przywiozłam ją z komisu to owszem tak, ale jak trochę postała i ciut się rozregulowała, to już nic nie potrafiłam z nią zrobić. Dziś stoi i czeka na swoje lepsze czasy, albo nowego właściciela. Generalnie nie ma żadnego pokrowca, w komplecie miała zasilacz, ma więcej ściegów niż Łucznik i w ogóle wydaje się bardziej zaawansowaną maszyną, ale niestety nie sprawdziła mi się w ogóle :(

piątek, 27 lutego 2015

Trójmiasto Szyje - Becik dla Bobasa!

W połowie stycznia członkini grupy Trójmiasto szyje, Ewa Deja napisała:

Rok temu urodziłam synka i zawinięto mi go w malutki becik przewiązany bandażem. Myślę, że zawinięto już w niego tysiące dzieci, był wypłowiały, porwany..... Drogie szyjące kobiety z Trójmiasta, może fajnie byłoby sprawić aby te słodkie maluchy miały nowe beciki. Te które są obecnie używane w szpitalach są już bardzo zniszczone. Mogłybysmy wspólnie połaczyc siły i uszyć nowe. Nie oczekuje wiele ... jest nas tutaj tak dużo, wystarczy aby kazda z nas uszyła jeden. Napiszcie co myślicie o tej akcji, czy podjelibyście sie wyzwania? 

Plakat akcji "Becik dla Bobasa"

Odzew był ogromny, a inicjatywa mocno się rozrosła. Sprawa niestety nie jest taka prosta - aby uszyć odpowiednie beciki potrzebne są specjalne materiały (antyalergiczne, nadające się prać każdorazowa w bardzo wysokich temperaturach). Ale Ewa Deja nie daje za wygraną! I działa z niesamowitym rozmachem: powstała strona akcji na fb, w Internecie pojawiają się coraz to nowe artykuły, a od połowy lutego do akcji przyłączyła się Fundacja Rozwoju Perinatolgii "Bocianie Gniazdo"!

I teraz kolejny, najważniejszy krok: trzeba znaleźć fundusze na specjalne materiały na beciki. Na stronie fejsbukowej czytamy:
Rozpoczynamy więc działania promocyjno-medialne, które mają pomóc nam w zbiórce funduszy na potrzebne materiały do szycia. Od dziś można przekazywać swój 1% podatku podczas wypełniania zeznania rocznego PIT.
nr KRS: 0000278621
w informacjach uzupełniających należy koniecznie wpisać:
NA CELE STATUTOWE FUNDACJI - BECIK DLA BOBASA

Ewa pisze dalej: Liczy się każdy grosz dołożony do naszej akcji. Wiem, że wspólnie jesteśmy w stanie zmienić bardzo wiele i dlatego proszę każdego z Was o przyłączenie się. Przed nami wielkie szycie, na którym mam nadzieje wspólnie się spotkamy i będziemy czerpać radość z naszego wspaniałego przedsięwzięcia. Chciałabym, aby w każdym szpitalu na ścianie korytarza zawisło nasze wspólne zdjęcie i opis całej akcji. Może fakt, iż jest to dar od serca dla bobasków ukróci ten przykry proceder. ja tam wierze w ludzi:)

Ja się przyłączam, to pewne!

sobota, 21 lutego 2015

Kosz Mojżesza dla Nuna

Z tym koszykiem wiąże się długa historia. Otrzymaliśmy go od rodziców mojego męża dla naszego pierwszego dziecka. Koszyk był ładny i w bardzo dobrym stanie (używany), ale niestety nie miał tych wszystkich pięknych falbanek i ochraniaczy jakie mają tzw. "kosze Mojżesza" w sklepach. Nie przeszkadzało mi to nic a nic, a wręcz przeciwnie pomyślałam sobie: oto jest wyzwanie - uszyję tę pościel sama! Kupiłam materiały i planowałam jego wygląd, ślicznie naszyte aplikacje itd. Niestety zabrakło mi umiejętności, czasu (Ada urodziła się przed terminem) i sprzętu (miałam wtedy do dyspozycji maszynę Privileg z chytaczem wahadłowym, z którym w ogóle sobie nie radziłam) żeby wtedy podołać temu zadaniu.

Gotowy koszyczek oczekujący na swojego lokatora.

Minęło 1,5 roku, a ja znowu byłam w ciąży. Nadszedł czas spełnienia danej sobie obietnicy. Całość wymyślałam, konstruowałam i szyłam 3 miesiące. Uszycie pościeli i ochraniaczy było bardzo pracochłonne i czasochłonne. Generalnie to zadanie było dla mnie trudne tym bardziej, że nie znalazłam zbyt wielu podpowiedzi w Internecie czy książkach (jak zrobić do tego odpowiedni wykrój i jakie zastosować rozwiązanie, jeśli chodzi o zamocowanie całości na koszu?). Niemniej jednak koszyk był gotowy na przyjęcie malucha na półtora miesiąca przed jego urodzeniem i już niedługo w zasadzie pójdzie na zasłużony urlop. 


Koszyk czeka na Bruna.


Etapy pracy nad koszem przebiegały następująco:

1. Konstrukcja budki
Budka składała się z trzech pałąków niczym ze sobą niepołączonych i bez żadnego mechanizmu; główkowałam nad tym jak zrobić, aby po obłożeniu tkaniną budka zamykała się i otwierała? Wymyśliłam konstrukcję z dodatkowym, czwartym elementem (pierwszy od prawej), dzięki czemu połączone tkaniną wiklinowe pręty opierają się o zagłówek kosza.  Ta tkanina to wigofil, z którego obecnie produkuje się ekologiczne torby na zakupy. Całość obszyłam ręcznie.


1,2,3 - elementy oryginalnej konstrukcji budki
4 - dodatkowy element zapewniający oparcie
5 - wigifil


2. Wypełnienie ochraniacza
Tutaj zależało mi na tym, aby składał się on z dwóch zasadniczych elementów: wypełnienia i poszewek, ponieważ z doświadczenia wiem, że takie rzeczy lubią się brudzić, a ja chciałam prać same poszewki, bez gniecenia całości (po wypraniu razem z ociepleniem całość byłaby wygnieciona; po wyprasowaniu - zbita; nie chciałam tracić efektu nowości). Jak to zrobiłam?
- Bardzo dokładnie zmierzyłam kosz - każdy szczebelek, każde załamanie, każdy łuk. 
- Wykonałam pierwsze formy papierowe ochraniacza. 
- Formy papierowe należało dopasować - tu obciąć, tam podkleić :)
- Wykonałam ostateczne formy papierowe.
- Zrobiłam wypełnienie ochraniacza z włókniny i fizeliny; całość zszyłam ręcznie.


Na tym zdjęciu widać wypełnienie ochraniacza w poszewce
oraz zamek błyskawiczny umieszczony od strony główki dziecka.




3. Próbne poszewki
Wykonałam próbną poszwę na ochraniacz i budkę ze starego prześcieradła. Dzięki szyciu próbnemu mogłam bez obaw o zniszczenie materiału sprawdzić rozwiązania związane z zamkiem błyskawicznym i montażem ochraniacza na koszyku. Za wykrój posłużyły mi wcześniej przygotowane formy (z punktu 2). Zamek błyskawiczny umieściłam przy główce dziecka (widoczny na zdjęciu powyżej), a montaż ochraniacza opiera się na gumkach wszytych przy główce i nóżkach dziecka oraz na wiązaniach przy uchwytach koszyka (cztery zielone kokardki, po dwie z każdej strony). Mocowanie materiału budki opiera się na dwóch zatrzaskach po jednym z każdej strony (nr 6 na zdjęciu poniżej, materiał owinięty jest wokół pręta i zatrzaśnięty) oraz na gumce wprowadzonej w tunel z tyłu budki (nr 5 na zdjęciu poniżej).


1 - gumka wszyta w poszewkę ochraniacza od strony nóg
2 -  gumka wszyta w poszewkę ochraniacza od strony główki
3,4 - kokardki mocujące ochraniacz na koszyku
5 - gumka ściągająca tkaninę budki
6 - zapięcie budki na wiklinowym pręcie (zapinane od spodu


4. Poszewki ostateczne na ochraniacz i budkę oraz dwie zmiany pościeli
To już poszło mi stosunkowo szybko, gdyż wszelkie sposoby miałam już opracowane i opanowane :) Drugiej zmiany pościeli nie ma na zdjęciach - jest ona po prostu biało-zielona :)

Na zdjęciu widoczny jest jeden z kompletów pościeli
przygotowanych dla Bruna.


Zadanie było dla mnie trudne, ale dzięki temu że takie właśnie było, jestem jeszcze bardziej dumna z tego, że dopięłam swego i samodzielnie wykonałam ten bardzo symboliczny element wicia gniazda.

piątek, 20 lutego 2015

Czy ubiory i moda to błahy temat?

Przede wszystkim moda i ubiory to bardzo szerokie tematy. Są ludzie, ba, nawet całe grupy społeczne, które starają się modę trywializować i umniejszać jej znaczenie. Jednak zobaczmy czy robią to skutecznie, czy da się ominąć ten temat w naszym  codziennym życiu?

Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie w sposób ściśle naukowy, najpierw powinnam zdefiniować pojęcia ubioru i mody, następnie wysnuć tezę i potwierdzić ją, bądź jej zaprzeczyć za pomocą znanych mi przykładów z literatury naukowej. Ja jednak nie uczynię tego w taki sposób, a sobie troszkę po swojemu porozważam. Z góry przepraszam za to, że tekst jest dość chaotyczny, ale tak jak napisałam - to są moje rozważania na temat. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) A szczególnie tym, którzy tak jak ja uważają, że moda jest w życiu ważna, bo właśnie tego zamierzam dowieść ;)


rys: www.pixabay.com




A zatem moda to m.in.: cały przemysł odzieżowy (wytwarzanie tkanin, dodatków, projektowanie, szycie, nowoczesne maszyny, dedykowane programy komputerowe, wyposażenie krawieckie i in.), krawiectwo, edukacja (szkoły krawieckie, artystyczne, rzemieślnicze, kursy i warsztaty, książki, czasopisma), modeling, show biznes, historia mody i ubiorów,  zawody związane z wytwarzaniem strojów (np. kaletnik, kuśnierz, merchandiser, szwaczka, projektant, sprzedawca, marketingowiec itd.), nauki społeczne badające co jest modne w danym czasie i dlaczego właśnie to, wielcy projektanci, style itd. itp. Czy wszystkie te tematy razem i osobno są rzeczywiście nieistotne?

Idąc dalej - ubiór ma cztery podstawowe funkcje
1. ochrania przed czynnikami atmosferycznymi, 
2. pomaga demonstrować status społeczny, 
3. za pomocą stroju można wyrazić siebie, 
4. oraz modelować sylwetkę (oczywiście zgodnie z obecnie panującym kanonem mody). 



(1) OCHRONA
Ubrania są niezbędnymi przedmiotami codziennego użytku, są tzw. przedmiotami pierwszej potrzeby, czyli takimi, które są niezbędne do przeżycia. Nie wierzycie? No to spróbujcie bez ubrań przeżyć choć jeden dzień, szczególnie zimą. Najlichsze łachy - ale jednak trzeba mieć. Kloszardzi potwierdzają. Plemiona afrykańskie mocno ograniczają noszone przez siebie ubiory, ale nie ograniczają ich do zera. Tutaj moda ma niewiele do powiedzenia, raczej chodzi o ubiór sam w sobie.


(2) STATUS SPOŁECZNY
Demonstrowanie statusu społecznego poprzez swój strój to zdecydowanie nie jest pierwsza potrzeba, ale jednak ma swoją istotną rolę. Ubiory służące pokazywaniu swojego statusu społecznego mają za zadanie przekazać innym informację, że dana osoba jest  wyjątkowa, że np. nie do końca należy do społeczeństwa, jest łącznikiem pomiędzy światem ludzkim a magicznym lub boskim (kapłan, szaman, ksiądz), albo że np pełni w społeczeństwie wyjątkową rolę, czy też zajmuje się określonym zawodem (policjant, strażak, pielęgniarka). Niektórzy zaś poprzez ubiór chcą pokazać zasobność swojego portfela. Czy pokazywanie swojego statusu poprzez ubiór ma coś wspólnego z modą? Czasem tak, czasem nie (ksiądz nie, bogaty człowiek tak).

Okazuje się, że poprzez zmianę sposobu ubierania można w pewnym sensie zmienić swój status, czy też myślenie o sobie. Znany eksperyment Philipa Zimbardo o więźniach i strażnikach (link opisujący eksperyment tutaj) pokazuje jak mocno ubiór jaki mamy na sobie wywiera na nas presję, aby zachowywać się w odpowiedni sposób. Eksperyment oczywiście nie dotyczył tylko i wyłącznie strojów, a specyficznych warunków, w których znalazły się osoby poddane eksperymentowi, ale Zimbardo w swojej książce "Psychologia i życie" pisze, że pierwsze zmiany w zachowaniu ludzi zauważył już podczas samej zmiany strojów przez te osoby

Innym przykładem tego jak zademonstrowanie statusu (rzeczywistego bądź wykreowanego) wpływa na to jak się zachowujemy jest powodzenie programu Dress for success opisany przez Wysokie Obcasy(...) stowarzyszenie Dress for Success Poland ubiera bezrobotne Polki w sukienki, które kiedyś należały do kobiet sukcesu. Idea jest prosta. Raz w roku odbywa się coś na kształt wietrzenia szaf i wtedy prawniczki, bizneswoman, dyrektorki, artystki czy właścicielki firm pozbywają się swoich eleganckich ubrań, w których już nie chodzą. Najczęściej są to markowe sukienki, ale trafiają się też garsonki, żakiety, eleganckie spodnie, apaszki. Prawie nowe, niezniszczone, eleganckie, otoczone nimbem sukcesu trafiają do kobiet, które chcą się takie stać.
Po pierwsze - chodzi o przemianę zewnętrzną. Do sukienki dochodzi wizyta w ekskluzywnym salonie fryzjerskim, u wizażystki, stylistki, czasem u ginekologa i dentysty ("Jakoś zawsze brakowało pieniędzy na leczenie zębów"). Po drugie - o metamorfozę wewnętrzną. Dziewczyny uczestniczą w szkoleniach z autoprezentacji, kreowania wizerunku, wystąpień publicznych, asertywności, dostają też swoją mentorkę. - Chcemy dziewczynom udowodnić, że zmiana jest możliwa. Gdy włożą nową sukienkę, wymalują się i zmienią fryzurę, nagle zaczynają na siebie patrzeć jak na kobietę sukcesu. Na warsztatach uczą się, jak ukryć mankamenty sylwetki, jak mówić o sobie dobre rzeczy, wyznaczać cele na przyszłość i ustawiać priorytety. Nie chodzi o to, żeby pokazać im, że są śliczne, ale że są silne (...).

(3) WYRAŻANIE SIEBIE
Każdy strój niesie za sobą pewną informację - pokazuje kim jesteśmy, pozwala na identyfikację z jakąś grupą, potwierdza przynależność społeczną, daje nam poczucie przynależności, bezpieczeństwa. Ubiór może mieć także aspekt polityczny - tutaj najlepszym przykładem będzie moda czasów PRL (polecam film "Political Dress").

Dlaczego dresiarz nosi dresy, a moherowa babcia moherowy beret? Dlaczego normalsi noszą się jak normalsi, a fashionistki w najmodniejsze stylizacje? Dlaczego Witkowski wzbudza takie kontrowersje swoimi udziwnionymi przebraniami na szołbiznesowych ściankach? Jedni coś tym strojem chcą powiedzieć. Inni chcą się za nim schować. Inni kogoś wykreować. A przysłowiowy Kowalski? Co chce Kowalski? Kowalski powie: ja chcę się przyzwoicie ubrać do pracy, żeby spodnie dobrze leżały i żeby mnie z roboty nie wylali. Czyli Kowalski chce się wpisać w pewien dresscode. Każdy z nich wyraża w jakiś sposób siebie, coś o sobie mówi.

Psycholożka Katarzyna Miller niejednokrotnie pisze w swoich książkach (np. "Być kobietą i nie zwariować", "Być kobietą i wreszcie zwariować"), że rozwojowi osobistemu bardzo często towarzyszą zmiany w wyglądzie zewnętrznym; kobiety, które przepracowały jakiegoś swojego wielkiego "syfa" zazwyczaj zmieniały coś w wyglądzie zewnętrznym, rozkwitały, wyrażały siebie na nowo, inaczej - bo już były inne.

Moda i sposób ubierania się budzi ogromne, często skrajne emocje, czego doskonałym przykładem będzie historia Antyfaceta, opisana przez Tygodnik Wrocław. Antyfacet wyraża siebie w sposób niezwykły. Poniżej przytoczę kilka fragmentów pokazujących jak odmienność w kwestii mody, może wpłynąć na życie jednostki i jak reaguje na takiego odmieńca ulica:
(...) Dlatego wybrał damską odzież. Mógłby przecież w przepoconym garniturze produkować zza biurka akademickie manifesty, ale chciał zachować integralność osobowości. Bo zakłamanie grozi rozdwojeniem jaźni albo skierowaną do wewnątrz nienawiścią. - Porzuciłem kompleksy, w które ongiś wpadłem, gdy do dyspozycji miałem jedynie stereotypowe brednie naszego społeczeństwa. Żyję poza tą głupią grą w laski i facetów, a przy tym na co dzień korzystam z obiektywnie lepszych artykułów odzieżowych i kosmetycznych. Polecam noszenie spódnic lub sukienek bez majtek. Tak po prostu, do halki! - prowokuje.
(...) Tę grę w przezwiska prowadzi z nim wrocławska ulica od lat. No cóż, dziwak to dziwak. Czego się spodziewał, skoro tak ubrany wyszedł na miasto!? A to dzieciarnia leci za nim, skandując pedale. A to jakiś łysy faszysta chce go wysłać do gazu. A to menele wyzwą go kwieciście od najgorszych. A to typek z kiepem w gębie każe mu wypierdalać z tego kraju, nic sobie nie robiąc z tego, że Boronowski płaci tu podatki. Czasem jakaś łajza obiecuje rychłą śmierć: Nie będziesz tu miał życia, pedale. Co na to wszystko policja? Ano nic. Raz nawet Antyfacet zgłosił się do nich po ochronę. Stwierdzili, że nie widzą potrzeby. - To jest taki rodzaj policyjnej logiki. Uznają, że skoro mnie jeszcze nie zabili, to zagrożenia nie ma - mówi.

Dlaczego ludzi tak w oczy kole ta odmienność? Zadziwia i ciekawi bo inna? A może moda i związane z nią kanony kulturowe tak głęboko w nas siedzą, że ktoś, kto próbuje interpretować je po swojemu jest w stanie zachwiać naszymi podstawami tak mocno, że aż wychodzimy z siebie i stajemy obok? Jak mieszkańcy Wrocławia. Mnie osobiście trochę dziwi - żeby z powodu ubrania, aż tak zwyzywać człowieka? Choć podejrzewam, że podczas pierwszego spotkania z nim na ulicy sama przestraszyłabym się  nieco.

Jeśli chodzi o rozgraniczenie pojęć ubrania - moda w aspekcie wyrażania siebie, to tutaj powiedziałabym, że to jest obszar, gdzie moda zaczyna się mocno dywersyfikować - bo każdy wyraża siebie inaczej (metale, punki, fashionistki, normalsi, antyfaceci i in.).


(4) MODELOWANIE SYLWETKI
I tak od ubioru przeszliśmy do mody. Ubiór modeluje sylwetkę zgodnie z kanonami mody - zwęża bądź poszerza talię, ramiona, albo biodra. Wyszczupla, pogrubia, powiększa czoło, wydłuża szyję. Kobietę czyni męską lub bardzo kobiecą, mężczyźnie lub kobiecie nadaje kształty niedojrzałego chłopca.  Dlaczego chcemy być modni, podobać się, zyskać uznanie właśnie w taki sposób? Dlaczego chcemy być dla grupy, z którą się utożsamiamy po prostu ładni/fajni? Dlaczego chcemy demonstrować swoją odmienność poprzez odwracanie się od tego co modne? Dlaczego buntujemy się przeciwko modzie? Dlaczego ślepo za nią podążamy? Dlaczego niektórzy mimo, że są modni w ogóle nie mają swojego stylu? Co to znaczy mieć swój styl i jak go budować? Są to pytania na które nie znam odpowiedzi, ale uważam, że to są bardzo ciekawe zagadnienia na styku psychologii, socjologii, sztuk pięknych, sztuki użytkowej. W tym miejscu, aby pokazać jeszcze jak szerokim tematem są ubiory i jest moda, pragnę dodać, że ubiory są również niejako elementami naszej kultury, a jednocześnie niektóre ubiory są prawdziwymi dziełami sztuki.


rys: www.pixabay.com


Więc czy można w ogóle ominąć w życiu modę? Niektórzy mniejszą wagę przywiązują do fasonów, inni do jakości, ale dlaczego na ulicach wszyscy wyglądają tak samo? Bo większość z nas chce się wpisać w obowiązujący kanon mody i nosi ubrania mniej lub bardziej podobne do wszystkich innych. Moda dla wielu oznacza coś innego, a Ci którzy sprowadzają modę do szafiarek i ich stylizacji, po prostu nie wiedzą o czym mówią. Nie chcąc umniejszać tzw. szafiarkom, chciałabym jednocześnie zaznaczyć, że nie twierdzę, że odpowiedni dobór strojów jest łatwy - dlaczego mówi się, że moda polskiej ulicy jest szara, bura i ponura? Dlatego, że wszyscy potrafią świetnie się ubierać? No chyba nie. Swoją drogą zastanawialiście się dlaczego polska ulica jest szara, bura i ponura (ponoć coraz mniej :) ? Czy nasza szerokość geograficzna, historia i mentalność mają coś z tym wspólnego czy nie?

Na koniec jeszcze pozastanawiam się głośno czy np. dla dwulatki, dla osóbki, która jeszcze nie jest aż tak bardzo uwarunkowana kulturowo  (a może jest, a ja się nie znam?) jest ważne co ma na sobie? Powiem tak -  jeśli bluzka nie ma lali ani misia lub kotka to spróbujcie tę bezlalkową bluzkę na nią założyć. Nie chcielibyście mieć takiej awantury w domu z rana (z wieczora też nie - piżamka musi mieć koniki pony)! Jeśli zobaczy mnie w ładnej sukience przeżywa to dobre pół godziny z zachwytem w ślicznych dużych oczkach. Wdzięczy się przed lustrem, a kiedy mówimy jej, że ładnie wygląda to tonie w zachwytach. Kto ją tego nauczył? (To pytanie retoryczne, bo na pewno nie ja.)


Kto omija modę, ten omija życie. Proste? Proste :)


W napisaniu tego posta wspierałam się książkami, filmami, artykułami wymienionymi w tekście oraz nadesłanym przez blogerkęBeatę tekście o Anytfacecie.

niedziela, 15 lutego 2015

Pierwsze szydełkowanie

Obecnie, podczas tych niewdzięcznych tygodni gryp, antybiotyków (niestety) i kaszlu (cała moja familia chora - istny armagedon), jedyne co mi pozostaje na blogu, to trochę powspominać. 

Szydełkowania dotknęłam już po zaznajomieniu się z szyciem i dzierganiem. Wydawało mi się ono trudnym sposobem wyrabiania przedmiotów, ale okazało się, że podstawy nie są takie złe.

Moje pierwsze szydełkowe dzieła.


Moim pierwszym szydełkowym dziełem jest pokrowiec na czytnik e-booków, drugim zaś przybornik. Oba te przedmioty służą mojej rodzinie dzielnie pomimo, że nie należą do najpiękniejszych. Oba "przechowywacze" zrobione są z takiej samej włóczki jeśli chodzi o skład i producenta (niestety nie mam już etykiet, ale włóczki mają ok 30į wełny, reszta to akryl), natomiast, jak widać są w innym kolorze. Włóczka jest dość gruba; prace wykonywałam na szydełku nr 5; całość zrobiona jest zwykłymi słupkami. Formowałam wyroby totalnie na czuja, po obejrzeniu kilku tutoriali na youtubie, jednak nie miałam żadnego szablonu. 


Etui/pokrowiec na czytnik e-booków. Przydaje się na porodówce ;)



Przybornik na co dzień przebywa w łazience i dumnie przechowuje moją suszarkę do włosów i golarkę elektryczną męża.


Nieciekawy ceglasty kolor dobrze komponuje się w żółtawo-brązowych łazienkach :)