Z tym koszykiem wiąże się długa historia. Otrzymaliśmy go od rodziców mojego męża dla naszego pierwszego dziecka. Koszyk był ładny i w bardzo dobrym stanie (używany), ale niestety nie miał tych wszystkich pięknych falbanek i ochraniaczy jakie mają tzw. "kosze Mojżesza" w sklepach. Nie przeszkadzało mi to nic a nic, a wręcz przeciwnie pomyślałam sobie: oto jest wyzwanie - uszyję tę pościel sama! Kupiłam materiały i planowałam jego wygląd, ślicznie naszyte aplikacje itd. Niestety zabrakło mi umiejętności, czasu (Ada urodziła się przed terminem) i sprzętu (miałam wtedy do dyspozycji maszynę Privileg z chytaczem wahadłowym, z którym w ogóle sobie nie radziłam) żeby wtedy podołać temu zadaniu.
![]() |
Gotowy koszyczek oczekujący na swojego lokatora. |
Minęło 1,5 roku, a ja znowu byłam w ciąży. Nadszedł czas spełnienia danej sobie obietnicy. Całość wymyślałam, konstruowałam i szyłam 3 miesiące. Uszycie pościeli i ochraniaczy było bardzo pracochłonne i czasochłonne. Generalnie to zadanie było dla mnie trudne tym bardziej, że nie znalazłam zbyt wielu podpowiedzi w Internecie czy książkach (jak zrobić do tego odpowiedni wykrój i jakie zastosować rozwiązanie, jeśli chodzi o zamocowanie całości na koszu?). Niemniej jednak koszyk był gotowy na przyjęcie malucha na półtora miesiąca przed jego urodzeniem i już niedługo w zasadzie pójdzie na zasłużony urlop.
Etapy pracy nad koszem przebiegały następująco:
1. Konstrukcja budki
Budka składała się z trzech pałąków niczym ze sobą niepołączonych i bez żadnego mechanizmu; główkowałam nad tym jak zrobić, aby po obłożeniu tkaniną budka zamykała się i otwierała? Wymyśliłam konstrukcję z dodatkowym, czwartym elementem (pierwszy od prawej), dzięki czemu połączone tkaniną wiklinowe pręty opierają się o zagłówek kosza. Ta tkanina to wigofil, z którego obecnie produkuje się ekologiczne torby na zakupy. Całość obszyłam ręcznie.
![]() |
1,2,3 - elementy oryginalnej konstrukcji budki 4 - dodatkowy element zapewniający oparcie 5 - wigifil |
2. Wypełnienie ochraniacza
Tutaj zależało mi na tym, aby składał się on z dwóch zasadniczych elementów: wypełnienia i poszewek, ponieważ z doświadczenia wiem, że takie rzeczy lubią się brudzić, a ja chciałam prać same poszewki, bez gniecenia całości (po wypraniu razem z ociepleniem całość byłaby wygnieciona; po wyprasowaniu - zbita; nie chciałam tracić efektu nowości). Jak to zrobiłam?
- Bardzo dokładnie zmierzyłam kosz - każdy szczebelek, każde załamanie, każdy łuk.
- Wykonałam pierwsze formy papierowe ochraniacza.
- Formy papierowe należało dopasować - tu obciąć, tam podkleić :)
- Wykonałam ostateczne formy papierowe.
- Zrobiłam wypełnienie ochraniacza z włókniny i fizeliny; całość zszyłam ręcznie.
3. Próbne poszewki
Wykonałam próbną poszwę na ochraniacz i budkę ze starego prześcieradła. Dzięki szyciu próbnemu mogłam bez obaw o zniszczenie materiału sprawdzić rozwiązania związane z zamkiem błyskawicznym i montażem ochraniacza na koszyku. Za wykrój posłużyły mi wcześniej przygotowane formy (z punktu 2). Zamek błyskawiczny umieściłam przy główce dziecka (widoczny na zdjęciu powyżej), a montaż ochraniacza opiera się na gumkach wszytych przy główce i nóżkach dziecka oraz na wiązaniach przy uchwytach koszyka (cztery zielone kokardki, po dwie z każdej strony). Mocowanie materiału budki opiera się na dwóch zatrzaskach po jednym z każdej strony (nr 6 na zdjęciu poniżej, materiał owinięty jest wokół pręta i zatrzaśnięty) oraz na gumce wprowadzonej w tunel z tyłu budki (nr 5 na zdjęciu poniżej).
4. Poszewki ostateczne na ochraniacz i budkę oraz dwie zmiany pościeli
To już poszło mi stosunkowo szybko, gdyż wszelkie sposoby miałam już opracowane i opanowane :) Drugiej zmiany pościeli nie ma na zdjęciach - jest ona po prostu biało-zielona :)
Zadanie było dla mnie trudne, ale dzięki temu że takie właśnie było, jestem jeszcze bardziej dumna z tego, że dopięłam swego i samodzielnie wykonałam ten bardzo symboliczny element wicia gniazda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz